Miało być już po sezonie, ale pogoda nadal piękna, lockdownu nie ma, więc kolejną niedzielę znowu spędziłem na szlaku. Ba, nawet dzieciom się tym razem chciało! Uczciwie trzeba jednak przyznać, że musiało dojść do słodyczowej korupcji i mój plecak był zapakowany dość mocno słodkimi łapówkami. Ucieszyłem się, że się zdecydowali, bo ich liczniki wędrówek zatrzymały się miesiąc temu na liczbach 39 i 19, więc akurat obaj mieli zamknąć rok wyrównaniem do pełnych dziesiątek.

Niedziela zapowiadała się słoneczna, choć zdecydowanie chłodniejsza niż tydzień temu. Trzeba było wybrać jakąś niezbyt długą trasę, bo – nie czarujmy się – było jasne, że o świcie to my nie wyjedziemy, a znalezienie miejsca na parkingu, gdy przyjeżdża się po 10:00, to teraz nie lada wyzwanie (w wielu miejscach trudniejsze od samej wędrówki).

Przełęcz Salmopolska
Przełęcz Salmopolska
Przełęcz Salmopolska

Wybór padł na Kotarz z Przełęczy Salmopolskiej przez Biały Krzyż i Grabową. Wydawałoby się, że spora liczba miejsc parkingowych na przełęczy zapewni, że znajdziemy miejsce, tymczasem widok zapchanego pobocza jeszcze po drodze na na parking sygnalizował, że będzie kiepsko. W końcu się udało i można było wyjść na szlak.

Biały Krzyż
Biały Krzyż, widok na Czantorię.
Biały Krzyż
Krzyś i Kubuś, Biały Krzyż
Biały Krzyż
Biały Krzyż
Biały Krzyż

Na szlaku było dużo ludzi spragnionych jesiennych klimatów w Beskidach. I słusznie. Drzewa już konkretnie łysieją, ale wszystko jeszcze w tym słońcu wygląda cudnie.

Kotarz

Po niezbyt wymagającym marszu docieramy na Kotarz, gdzie przychodzi czas na słodki piknik. Kuba z dumą prezentuje jedną z (zasłużonych) łapówek. Bar na polanie pod szczytem oczywiście zamknięty, ale nie był do niczego potrzebny. Zrobiło się wietrznie, a wiatr był zdecydowanie zimniejszy niż tydzień temu na Babiej, więc powoli pozbieraliśmy się w drogę powrotną.

Kotarz
Kotarz, piknik bar
Kotarz
Kotarz
Kotarz, widok na Skrzyczne
Kotarz
Kotarz, wiata
Kotarz
Kotarz, szczyt

Na Grabowej podzieliliśmy się na dwie drużyny, gdyż Krzyś chciał już wracać do auta, podczas gdy Kuba chciał iść do Chaty Grabowej (ja też!). Zeszliśmy tam we dwójkę i postaliśmy za czymś do zjedzenia. Niepozornie wyglądająca kolejka okazała się półgodzinnym czekaniem na zimnie i wietrze. Kubuś nie dał się jednak przekonać. Chce frytki. Stoimy! Kiedy okazało się, że na frytki musielibyśmy czekać kolejne 20 minut przekonałem go, że to nie ma sensu. Bierzemy po serniku i wracamy.

Beskid Śląski
Kubuś i Chata Grabowa w tle
Chata Grabowa, widok na Czantorię
Chata Grabowa
Chata Grabowa i Kubuś
Chata Grabowa
Chata Grabowa, Ogród Bajek
Chata Grabowa
Chata Grabowa

Kubuś dostał jakiegoś mega powera. Podejście na Grabową, na Biały Krzyż, a 5-latek wyprzedzał starsze dzieci i dorosłych. Chciałem nadrobić stracony w Chacie czas i nawet na chwilę wziąłem Kubę “na barana”, ale szybko chciał zejść i iść samodzielnie.

– Niewygodnie? – zapytałem.

– Nie, tata, ogłupiałeś? A twój kręgosłup?!

Wróciliśmy, a w samochodzie na Kubę czekały frytki, które Kasia kupiła w Białym Krzyżu. Bez kolejki 🙂 Jeszcze tylko trwający 50 minut przejazd przez zakorkowany Szczyrk i wracamy do domu…

Biały Krzyż, 940 m n.p.m., Beskid Śląski

Grabowa, 907 m n.p.m., Beskid Śląski

Kotarz, 974 m n.p.m., Beskid Śląski

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kategorie